MACIEK SZYMCZUK - echoes


simlog022
MACIEK SZYMCZUK - echoes cdr

WYPRZEDANE / SOLDOUT
  

reviews:

Otrzymaliśmy kolejny ciekawy album stworzony w naszym kraju. Tym razem autorem jest Maciek Szymczuk, niezwykle interesujący artysta, od 2000 roku nagrywający solo [wcześniej w grupie Klaustrofobia], który w styczniu wydał swój najnowszy długogrający materiał - "Echoes". Konsekwetne rozwinięcie stylu, jaki Szymczuk wyrabia sobie od kilku lat, wzbogacone tutaj głosem Joanny Szymczuk oraz partiami saksofonu autorstwa Darka Basińskiego. Polska nowa elektronika? Posłuchajmy. Całość rozpoczyna się utworem, który znamy już od jakiegoś czasu. To "Nara", kawałek, który uznać możemy za jedną z najlepszych wizytówek Maćka: to właśnie tutaj znajdziemy te elementy, które wyróżniają muzykę artysty, i które stanowią brzmieniowe ramy całej "Echoes": ciepłe, oszczędne harmonie, specyficzne brzmieniowe "pociągnięcia", "nakreślenia", pozornie niedokończone szkice, otoczone ferią stukotów i mikro-trzasków. Sam Szymczuk na swej stronie pisze: "Lubię, jak szumi, trzeszczy i pyka; jak jest przestrzeń, rytm i szczątki tzw. melodii." Pstryki i kliki znakomicie dopełnia tu głos Joanny Szymczuk, nucącej beztroskie melodie w rytm generowanych przez Maćka dźwięków. Mamy więc głos bujający w odgłosach, mamy ciepłe, znów niedopowiedziane maźnięcia gitary ["Urga"] czy saksofonu ["Nippur"], czasem jest bardzo tajemniczo ["Ur"], innym razem dynamicznie i pulsująco ["Kobe"]. Szymczuk za wszelką cenę stara się nadać swej muzyce dodatkowej przestrzeni, ogranicza środki, oszczędnie dobiera brzmienia, doskonale wyczuwa moment, w którym jego muzyka osiąga ten specyficzny, niepowtarzalny polot, kiedy zaczyna się kołysać, zlewać w jakąś jedną, niekończącą się opowieść; najlepiej bowiem włożyć ten krążek do odtwarzacza, nacisnąć play i repeat, pozwolić muzyce Szymczuka oswoić się z całym dniem: wydaje się wtedy, że te mikro-trzaski, rytmiczne drobiny osiadają na wszystkim wokół, nie przeszkadzają, tworzą nastrój, ocieplają. Przemyślana, interesująca płyta. Doskonała produkcja, muzyka ciemno zielona, ziołowa, kojąca. Minusem jest może okładka, nie dorównująca poziomem dźwiękom, które powinna ilustrować. Nic to jednak - Maciek Szymczuk wyrasta powoli [a może błyskawicznie?] na jedną z jaśniejszych postaci rodzimej elektroniki. Właśnie, dlaczego tylko rodzimej?
Journeyman (nowamuzyka.pl)

next page